Wciąż odkrywam nowości dostępne w znanym sklepie Skarby Syberii. Tak szczerze pisząc, to ciężko mi oderwać od niego wzroku - jest tam tyle wspaniałych kosmetyków, które chciałabym wypróbować, że aż 'niebezpiecznie' jest tam zaglądać :) Dzisiaj chciałabym pokazać Wam glinkę... będzie to nie lada gratka dla fanów maseczek... ;)
Glinka Chińska Różowa Himalajska z Ekstraktem Złotego Korzenia
Unikalna kombinacja leczniczych właściwości różowej glinki i wyciągu ze
złotego korzenia, stworzona na podstawie starych receptur himalajskich
Uzdrowicieli, stanowi bardzo uniwersalny kosmetyk leczniczy dla skóry
twarzy i ciała.
Himalajska różowa glinka stymuluje regenerację komórek skóry,
zapobiega powstawaniu zmarszczek i przebarwień, utrzymuje nawilżenie
skóry, dzięki czemu zyskuje ona młody i zdrowy wygląd. Wyciąg ze złotego
korzenia posiada silny efekt tonizujący i odmładzający, łagodzi skórę i
dostarcza składników odżywczych. Regularne stosowanie różowej,
leczniczej glinki himalajskiej nadaje skórze miękkość i gładkość.
Pierwsza rzecz jaka mnie zaskoczyła, to był fakt iż glinka zapakowana jest w 2 woreczki - bardzo dobrze pomyślane! Druga niespodzianka to była jej ilość - nie spodziewałam się aż takiej ilości glinki! Ten słoiczek z proszkiem to jedno opakowanie. Bardzo dużo produktu. Jestem fanką wszelakich rodzajów glinek - bardzo dobrze mi służą i za to je uwielbiam. Różowej Himalajskiej jeszcze nie miałam, więc 'przygoda' była bardzo intrygująca. Rozrabianie glinki jest banalnie proste, wystarczy dodać płyn/wodę i gotowe. Rozprowadzałam ją na twarzy za pomocą feralnego pędzla NO NAME - chociaż do tego się przydał. Zmywanie glinek nie należy do najłatwiejszych, ale to dotyczy każdej z nich. Poza tym, jej działanie rekompensuje ten niewielki mankament. Moja twarz po zmyciu glinki himalajskiej była nieskazitelnie gładka i wyraźnie 'odmłodzona'. Przebarwienia rozjaśnione, pory oczyszczone, a skóra pozostała nawilżona i 'gotowa' na przyjęcie kremu odżywczego. Cały zabieg 'glinkowania' jest bardzo przyjemny, a działanie wspaniałe. Cena jest bardzo zachęcająca, tylko 9.90zł! Polecam!
Na mnie czeka do testowania glinka niebieska, ale jeszcze jej ie stosowałam. Mam też maseczkę kaolinową, którą absolutnie uwielbiam. Pięknie łagodzi zaczerwienienia i podrażnienia. Ale zmywanie to pewne wyzwanie, to prawda :)
Ja też bardzo lubię wszelakie glinki, chociaż czasami ich zmywanie wcale nie relaksuje hehe. Cena zachęca:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam glinki !! I fakt zmywanie nie należy do najprzyjemniejszych ;D ja ogólnie nie lubię maseczek zmywać ;D
OdpowiedzUsuńwypróbuje tą glinkę., moja przyjaciółka ma ją w swoim sklepie stacjonarnie.
OdpowiedzUsuńGlinki do mnie w ogóle nie przemawiają ;p
OdpowiedzUsuńNie miałam tej glinki :) W sumie to mam tylko białą z kozim mlekiem i miodem. Jest świetna to skóry suchej i wrażliwej :)
OdpowiedzUsuńNa razie to zapoznaję się z glinkami. Opisana przez Ciebie nie ukrywam, że mnie zainteresowała.
OdpowiedzUsuńuwielbiam glinki! :)
OdpowiedzUsuńZe względu na naczynka od dłuższego czasu przymierzam się do wypróbowania różowej glinki. Czuję, że moja skóra ją polubi :)
OdpowiedzUsuńJuż ją pokochałam ! :) Chociaż wolę maski, które zastygają na twarzy i tworzą warstwę do ściągnięcia, a nie do zmycia ;>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, http://grudzienpaulina.blogspot.com/
Ja najbardziej lubię białą, różowej nie próbowałam :)
OdpowiedzUsuńMam odsypkę różowej, ciekawe jak się u mnie sprawdzi :D
OdpowiedzUsuńale masz ciekawe widoki z balkonu ;) (to balkon?)
OdpowiedzUsuńTak, to jest widok z mojego balkonu :)
UsuńJestem ciekawa czy coś Ci kiedyś spadło podczas robienia zdjęć :D
UsuńUwielbiam glinki i ta też mnie ogromnie kusi, a Twój opis jeszcze mnie zachęcił, więc myślę, że niedługo pojawi się i w moim domu :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię glinki, ta kusi :)
OdpowiedzUsuńglinki polubiłam od pierwszego użycia, a na tą mam wielką ochotę :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam glinki, zieloną mam na wykończeniu a teraz w kolejce czeka czerwona ;)
OdpowiedzUsuńużywałam tylko zieloną ;)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt :)
Pozdrawiam,
Anru
Na mnie czeka do testowania glinka niebieska, ale jeszcze jej ie stosowałam. Mam też maseczkę kaolinową, którą absolutnie uwielbiam. Pięknie łagodzi zaczerwienienia i podrażnienia. Ale zmywanie to pewne wyzwanie, to prawda :)
OdpowiedzUsuńNie mam zbyt pokaźnego zapasu glinek, ale tą bym chętnie przygarnęła :) pierwszy raz widzę :)
OdpowiedzUsuńRadi
Sama posiadam jedną glinkę, ale jeszcze ani razu jej nie użyłam.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jakby u mnie spisała się powyższa glinka różowa :)
Uwielbiam glinki - polubiłam się z białą, zieloną, różową i czarną :D Jeszcze się zakumpluję z czerwoną, niebieską i żółtą w swoim czasie.
OdpowiedzUsuń