Witajcie. Wiem, że przez ostatnie 2 tygodnie nie pojawiały się wpisy na blogu... Wszystko to spowodowane jest niespodziewanymi zmianami w naszym życiu...
Nie ukrywam, że moje traumatyczne przeżycia związane ze stratą ciąż odcisnęły głębokie piętno na mojej psychice. Szczególnie bolesnym zdarzeniem był dla mnie pierwszy raz kiedy straciłam swoje dziecko w 6 tygodniu ciąży. Niedawno również doznałam straty, także w 6 tygodniu ciąży. Jednak druga strata nie bolała tak bardzo... ponieważ 4 tygodnie później okazało się, że NIESPODZIEWANIE JESTEM W KOLEJNEJ CIĄŻY. Kiedy powoli już zaczynało do mnie docierać, że znowu poroniłam, Bóg dał nam kolejną szansę...
Tuż po poronieniu uciekłam w wir pracy, pomagało do chwili kiedy przychodził weekend. Wychodziliśmy wtedy na spacery, potrafiłam siedzieć pod parasolem w lokalnej kawiarence i płakać. Widok kobiet ciężarnych osaczał mnie jak bluszcz tylko po to by zadać ból w samo serce. Mąż również nie mógł patrzeć na wystające brzuszki uśmiechniętych kobiet. Postanowiliśmy zrobić wnikliwe badania, zapisaliśmy się do specjalisty, który pracuje w klinice zajmującej się trudnymi przypadkami zajścia w ciążę jak i kwestią poronień. Na prywatną wizytę czekaliśmy miesiąc, ale dało nam to nadzieję...
W zależności od rodzaju poronienia, czy doszło do samoistnego poronienia (macica sama się oczyszcza) czy był to zabieg łyżeczkowania, spodziewamy się kolejnej menstruacji po 4tyg (od samoistnego), a po zabiegu ok 6tyg od poronienia. Podczas mojego pierwszego poronienia, serce płodu przestało bić, musiałam mieć zabieg łyżeczkowania macicy. Za drugim razem, serce biło do samego końca, ale macica sama usunęła zarodek doprowadzając do krwawienia.
4 tygodnie od poronienia czekałam na menstruację, miałam bóle takie 'jak na okres', ale one ustępowały zamiast się nasilać. Mąż wtedy ironiczne zapytał:
"I co? Może jesteś w ciąży?"
Aby wykluczyć tę możliwość pojechał do apteki po test. Zrobiłam test, który okazał się pozytywny. Na tę chwilę żadne z nas się nie cieszyło, nie było euforii jak ostatnio... padł na nas blady strach. Przecież nie wiedzieliśmy co jest powodem naszych strat, a byłam już w kolejnej ciąży... Przepłakałam 2 dni, pełna obaw, że znowu się nie uda, bo przecież nie mamy czasu na szukanie przyczyn! Ja już teraz potrzebuję lekarstw! Wizyta u ginekologa zajmującego się trudnymi przypadkami za tydzień, a za dwa tygodnie 'godzina zero', czyli termin naszych poronień.
W tamtym momencie, wiedziałam, że muszę szukać pomocy na własną rękę. Przeszukałam internet, przeczytałam masę wpisów na forach i postanowiłam, że muszę brać leki na rozrzedzenie krwi! Suplement ACARD oraz kwas foliowy 5mg na receptę -tylko skąd wezmę receptę. Obdzwoniłam znajomych i udało mi się znaleźć prywatną aptekę, gdzie kupiłam Kwas foliowy 5mg bez recepty.
Z jednej strony mój rozsądek podpowiadał mi, że nie wolno mi 'leczyć się na własną rękę', ale z drugiej strony strach przed utratą kolejnego dziecka mówił mi, że jeśli nie zrobię czegoś to i tak je utracę... Zaczęłam przyjmować leki, które trochę mnie uspokajały psychicznie, ale mąż patrzył na to wszystko i nie był przekonany, że dobrze robię, bo przecież każdy lek powinien być konsultowany z lekarzem.
Minęło 5 dni kiedy po raz kolejny, razem z mężem patrzyliśmy na siebie z przerażeniem. Ukąsił mnie kleszcz w drodze z samochodowego parkingu do domu. Obłędem było to, że nigdy wcześniej mnie to nie spotkało - jak żyję 31 lat, nie ugryzł mnie żaden kleszcz! Ogarnął nas dodatkowy lęk podczas gdy strach przed poronieniem naszego kolejnego dziecka nie opuszczał nas nawet na chwilę... Myśli o boreliozie spędzały nam sen z powiek, nie mogliśmy spać z przerażenia.
Na długo wyczekiwanej wizycie u ginekologa, dowiedzieliśmy się, że musimy zrobić szereg badać w trybie natychmiastowym. Lekarz zlecił nam badania i zatwierdził przyjmowane przeze mnie leki, co także uspokoiło nas. W trybie pilnym zrobiłam badania, po czym wyniki okazały się jednoznaczne: tarczyca, endokrynolog i leki! 5 dni przed 'godziną zero' udało mi się wybłagać o wizytę u endokrynologa, który zdiagnozował u mnie chorobę HASHIMOTO. Dostałam leki na niedoczynność tarczycy po czym udałam się do ginekologa z całą teczką badań i uszczuplonym portfelem. Kolejna wizyta u ginekologa była dokładnie w 'godzinę zero', czyli 6 tydzień i 4 dzień ciąży. To był dzień, w którym po raz pierwszy się uśmiechaliśmy... Lekarz zbadał płód i powiedział, że rozwija się świetnie. Dźwięk bijącego serduszka sprawił, że napłynęły mi do oczu łzy...
Dodatkowo lekarz zapytał mnie:
"Co za mądra głowa powiedziała Pani aby zażywać ACARD?"
Poczułam wtedy ulgę... To instynkt matki działa cuda! Tak i ja 'obsesyjnie' sięgnęłam po lek polecany 'zawałowcom', a mój mąż nawet tego nie zakwestionował. Tylko by spróbował! 'Pożarłabym' go wzrokiem, bo to było moje jedyne wyjście, mój jedyny ratunek...
W konsekwencji, lekarz podejrzewa u mnie zespół antyfosfolipidowy, który jest bardzo niebezpieczny dla rozwijającego się płodu gdyż wpływa na nadmierną krzepliwość krwi. I to ACARD najprawdopodobniej wspomaga mnie w tej nierównej walce. Na wyniki dotyczące tej choroby muszę czekać jeszcze tydzień.
W konsekwencji, lekarz podejrzewa u mnie zespół antyfosfolipidowy, który jest bardzo niebezpieczny dla rozwijającego się płodu gdyż wpływa na nadmierną krzepliwość krwi. I to ACARD najprawdopodobniej wspomaga mnie w tej nierównej walce. Na wyniki dotyczące tej choroby muszę czekać jeszcze tydzień.
Dzisiaj strach nas nie opuszcza, ale wiemy co mi dolega, wiemy, że zrobiliśmy wszystko by zapobiec kolejnemu nieszczęściu. Dziś nasza fasolka ma 7 tygodni i 3 dni - zaczęliśmy 8 tydzień ciąży... i modlę się o kolejne, wspólne 7 miesięcy...
Skoro znana już jest przyczyna, jesteś pod opieką lekarza, to teraz będzie już tylko dobrze. Życzę kolejnych 7 miesięcy udanej ciąży i zdrowego maleństwa!
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia :)
UsuńWierzę , że tym razem wszystko się uda i zostaniecie szczęśliwymi rodzicami już za kilka miesięcy. Bardzo współczuję Wam tych wszystkich nerwów, strasznej tramy i nieustającego stresu o to co będzie teraz. Jestem pewna, że wszystko się uda. Dbajcie o siebie!
OdpowiedzUsuńWiesz Żanetko... bardzo się boję. Każdy ból, każde plamienie wywołuje u mnie falę paniki... Wszystko w naszym domu kręci się wokół tego jak się czuję... Żyjemy w ciągłym strachu. Nie potrafimy cieszyć się tym piękny okresem...
UsuńMam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Trzymam za Was kciuki :*
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńMój tata zażywa Acard, mąż też, b mają za gęstą krew. Trzymam za Was bardzo mocno kciuki :).
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
Usuńtrzymam kciuki, musi być dobrze <3
OdpowiedzUsuńmój tata też właśnie bierze acard na rozrzedzenie krwi
Dzięki ;)
UsuńWszystkiego dobrego dla Was.
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńSuper, że się udało. Na pewno wszystko będzie dobrze. Wszystkiego dobrego :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Anitko za ciepłe słowa otuchy :)
UsuńHashimoto to ostatnio bardzo "popularna" choroba - zastanawia mnie dlaczego nikt wcześniej jej nie wykrywał? Wiele osób męczyło się latami ze swoją wagą i dopiero ostatnio diagnozowana jest u nich właśnie choroba Hashimoto. Może to przez te gigantyczne kolejki do endokrynologa? W każdym razie życzę Wam dużo zdrówka i żeby wszystko dobrze się dla Waszej rodzinki skończyło :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wizyty u endokrynologów to jakaś porażka. Oczywiście te na kasy chorych, a wiadomo nie każdego stać na prywatne leczenie. Kiedyś potrzebowałam wizyty i jedyne co usłyszałam to czekanie na nią 2 lata, ponieważ mało lekarzy endokrynologów ma podpisane umowy z narodowym funduszem zdrowia.
UsuńJa również usłyszałam termin: 1 rok. A miałam dokładnie 6 dni do 'godziny zero'. 2 dni szukałam endokrynologa, który przyjąłby mnie natychmiastowo, oczywiście prywatnie. Przez telefon wybłagałam recepcjonistkę o wizytę prywatną i w ten sam dzień zwolniłam się z pracy, pojechałam do innego miasta i 'wtryniłam' się w kolejkę.
UsuńPopłakałam się ze wzruszenia. Gratuluję i mocno trzymamkciuki <3
OdpowiedzUsuńWiesz... jak pisałam ten wpis, to również się popłakałam :)
UsuńSerecznik Wam współczujemy, to bardzo smutne :(
OdpowiedzUsuńBędzie tylko lepiej, trzymamy kciuki :*:*
Serdecznie*
UsuńDzięki :)
UsuńTrzymam kciuki oby wszystko się udało
OdpowiedzUsuńDzięki :*
UsuńKochana nawet nie wiesz jak się cieszę :* Trzymam mocno kciuki! Mam nadzieję, że tym razem się uda. Szczęście, że w końcu zdiagnozowano co Tobie dolega i można przeciw temu działać, a nie myśleć w ciemno.
OdpowiedzUsuńDziękuję Anetko ;)
UsuńŻyczę szczęścia dla Was :)
OdpowiedzUsuńDzięki na pewno się przyda :)
UsuńWszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńU mnie acard sie sprawdził chyba doskonale, bo ciąża minęła bez komplikacji ;-)
Co było przyczyną przyjmowania Acardu? Bo ja zaczęłam go brać bez konsultacji z lekarzem, który 2 tygodnie później oznajmił, że bardzo dobrze zrobiłam. Myślę, że to mój 'ciążowy instynkt' i akt desperacji za razem 'zmusił mnie' do tego :)
UsuńNo to gratuluję!!!! jednak się udało jak ostatnio pytałam o to ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Sylwuś!
UsuńMoże to nie za dużo, ponieważ nie byłam nigdy w takiej sytuacji, ale trzymam mocno kciuki, żeby wszystko było ok. Zresztą co ja pisze. NA PEWNO wszystko będzie dobrze. I będziecie szczęśliwymi rodzicami. :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wyczerpaliśmy limit cierpień :)
UsuńWidzę, że szczęście uśmiechnęło się do was ponownie, i życzę Tobie bardzo dużo zdrowia bo one jest najważniejsze i to abyś się dużo nie denerwowała mimo iż wiem, że to akurat jest ciężkie do realizacji. Wierze że to wszystko nie dzieje się bez powodu, i w końcu za parę miesięcy będziecie najszczęśliwszymi ludźmi pod słońcem, mając na rękach małą istotkę. Bardzo cieszę się z tej wiadomości i ogromną radość wywołała u mnie. Trzymam mocno kciuki za to by wszystko było jak najlepiej i żebyście wraz z mężem wszystko przeszli razem. Życzę powodzenia aby wszystko było bez komplikacji kochana ! Trzymajcie się ciepło, buziaki ! :*
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana za ciepły wpis :)
UsuńNawet nie wyobrażam sobie jakie to uczucie stracić dziecko. Musiałaś przejść przez piekło. Najważniejsze, że nie byłaś z tym sama, a wsparcie męża i najbliżych to ogromnie ważna sprawa. Ten na górze wiedział jak bardzo pragnęliście malucha i dał ci kolejny cud. Musisz być silna i walczyć. Życzę ci, żeby wszystko dobrze się skończyło i dziecko przyszło na świat całe i zdrowe. Buziaki.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńCzyli teraz przyjmujesz tabletki? Nie szkodzą one dziecku? Nie zrozum mnie źle, pytam z czystej ciekawości. Z zaciekawieniem czytałam ten post. Życzę Ci aby ta ciąża skończyła się tupotem małych stópek :)
OdpowiedzUsuńTak, przyjmuję leki na niedoczynność tarczycy przepisane przez endokrynologa, jest to bardzo popularny lek - Euthyrox. Przyjmują go także kobiety w ciąży z uwagi na fakt iż tarczyca reguluje pracę całego organizmu.
UsuńJestem przeciwna chemii, ale jeśli nie ma wyboru, to ją przyjmę :)
Dziękuję za odpowiedź.
UsuńŚciskam cieplutko.
Kochana trzymam jak najmocniej kciuki, aby w końcu się Wam udało! żebyś Ty i maleństwo byliście zdrowi. Musicie wierzyć, bo wiara góry przenosi :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wsparcie :)
UsuńGratulacje !! Również razem z Wami trzymam kciuki by tym razem fasolka była pełnią szczęści i zła passa została przerwana. Dużo zdrowia i siły :*
OdpowiedzUsuńzaczarowana-oczarowana.pl
"godzina zero' już za Wami ♥
OdpowiedzUsuńKochana, trzymam kciuki za Ciebie, za Was jak najmocniej potrafię!! Będzie wszystko dobrze i już tylko najlepiej.. ;) Tyle przeszliście, a teraz niech fasoleczka rośnie spokojnie.. ;) ;*
OdpowiedzUsuńAleż mnie poruszyłaś tym wpisem. Wspaniała wiadomość, jednak się udało:) z całego serca gratuluję. Ja też całą ciążę żyłam w strachu. Kiedyś już Ci o tym pisałam jak bardzo długo czekałam na moją córeczkę i jak bardzo nie wierzyłam, że stał się cud. Przez to i przez pierwszą utratę dziecka drżałam aż do rozwiązania ciąży. Dlatego rozumiem Twój strach. Musisz myśleć pozytywnie bo maluszek wszystko odczuwa:) spokój jest najważniejszy. Ciesz się każdą chwilą swojego odmiennego stanu, nie trać tego czasu na strach, bo ja teraz żałuję, że zamiast się radować to się bałam. Trzymam kciuki:)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńWierzę, że tym razem się uda! Trzymam za Was kciuki!
OdpowiedzUsuńBardzo mocno trzymam za Was kciuki!
OdpowiedzUsuńkochana trzymam za Was i Waszą fasolkę kciuki :*
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze! trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńkochana trzymamy kciuki za maleństwo!
OdpowiedzUsuńPowodzenia Kochana, teraz na pewno wszystko się uda!:)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego, trzymam kciuki ! :-)
OdpowiedzUsuńKochana bardzp Ci współczuję ale również życzę Ci więcej siły i przede wszystkim aby wszystko było dobrze,a dziecko urodziło się zdrowe :) trzymam kciuki :***
OdpowiedzUsuńWierzę, że tym razem wszystko się uda :* Życzę kolejnych 7 miesięcy udanej ciąży i zdrowego maleństwa!
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że spotkałam Was taka tragedia :( . Dobrze, że przy drugiej ciąży już wszystko wiadomo. Będzie dobrze musi być wierze w to i tego mocno Ci życzę
OdpowiedzUsuńBardzo współczuję strat, a jednocześnie się ciesze, ze wszystko się wyjaśniło i że Wasza Fasolka jest taka dzielna ♥ Trzymam kciuki, będzie dobrze, tylko musisz w to mocno wierzyć!
OdpowiedzUsuńPo takich traumatycznych doświadczeniach przyszły piękne chwile, i niech trwają:)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
oj kochana jak to dobrze, że najgorsze za Tobą;)
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia, wzruszyłam się czytając.. Teraz na pewno już wszystko będzie w porządku :)!
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się! Trzymam kciuki żeby teraz wszystko było w porządku!
OdpowiedzUsuń