Wybaczcie, że nie było mnie przez dłuższą chwilę i że nie odwiedzam Waszych blogów...
Ostatnie zdarzenia przewróciły NASZ świat do góry nogami. Wszechogarniająca euforia dotycząca wspaniałych wieści, które przekazał mi mąż --->ciąża , zmieniła nasze życie. Nasz świat 'mienił się' wszystkimi kolorami tęczy. Mieliśmy mnóstwo nowych planów, marzeń i wyobrażeń. Mąż co dziennie czule dotykał mojego brzuszka, oglądał go i nawet mówił do niego używając imion. Czasami mówił Jula, a czasami Mikołajek. Dbał o NAS szczególnie.
Niestety pewnej nocy obudził mnie ból podbrzusza.Wzięłam więc nospę jak lekarz zalecił i poszłam spać. Rano ból powrócił, jednak w moich myślach słyszałam głos lekarza, który już wcześniej mnie zapewniał, że tego typu bóle są normalne w pierwszym trymestrze z uwagi na powiększającą się macicę, a także zrosty po poprzednim CC w moim przypadku. Uspokajałam się tymi myślami, ale mój mąż nalegał na pogotowie. Trwając w przekonaniu, że to NIE MOŻE BYĆ nic poważnego, (bo przecież tydzień temu byłam u lekarza, który powiedział, że płód rozwija się fantastycznie), wysłałam męża do pracy, a sama pojechałam na pogotowie: 'Jeszcze kontrol nikomu nie zaszkodziła'. W rejestracji Pani zadzwoniła do lekarza dyżurującego, który zlecił przyjęcie mnie na oddział patologii ciąży. Przyjęto mnie w trybie natychmiastowym, po czym zbadano przy pomocy USG. Podczas tego badania lekarz zadał mi pytanie czy na ostatniej wizycie biło już serce płodu. Odpowiedziałam, że oczywiście! Wtedy padło zdanie, które wstrząsnęło mną 'Nie widzę tętna płodu'.
Łzy leciały mi ciurkiem, ale pomyślałam sobie: "Właśnie zaczął się 9 tydzień. Moje dziecko jest w moim wzdętym brzuszku, a USG jest zepsute". Lekarz nerwowo szukał serduszka 20 minut, a ja zaczęłam zadawać głupie pytania: 'Może po prostu serce się schowało? Na pewno za chwilę je Pan zobaczy!'. Lekarz odwrócił monitor w moją stronę i pokazał mi moje dzieciątko bez pikającego serduszka. Powtarzałam sobie 'TO NIE PRAWDA! USG JEST ZEPSUTE"
Kazano mi się ubrać i usłyszałam wtedy słowa 'Lepiej teraz niż później. 20% ciąż kończy się w taki sposób'. Zaprowadzono mnie na salę, gdzie leżały dwie kobiety. Czułam na sobie ich wzrok kiedy roztrzęsiona wyłam. To była rozpacz tragedii nad tragediami. Nagle dotarło do mnie, że będę musiała powiedzieć o tym mężowi. Tylko jak? Powiem mu, że USG jest zepsute i żeby zabrał mnie do innego szpitala - tak zrobię. Ochłonęłam dopiero po rozmowie z kobietą, która leżała obok - miała ciążę pozamaciczną. Wtedy pomyślałam sobie, że wszystko jest OK - to co powiedział lekarz nie dotyczyło mojego dziecka.
Kiedy zadzwonił mąż, biłam się z myślami, ale musiałam przekazać mu to co powiedział lekarz - nigdy go nie okłamałam, teraz tym bardziej. Mąż w konsternacji nie wydusił z siebie ani słowa.
Przez kolejne 2 dni badano mnie, ale monitora mi nie pokazywano. Nie przyjmowałam do wiadomości tego co usłyszałam, mówiłam o tym jak o cudzej diagnozie - to mnie nie dotyczyło przecież. Mój wzdęty brzuszek jest, pobolewa i wszystko jest tak, jak powinno.
Kiedy nadszedł dzień zabiegu łyżeczkowania, nie docierało do mnie to co było prawdziwe. Myślałam, że zabieg usunie moje dolegliwości bólowe i wszystko będzie ok. Wrócę do domu i będzie tak jak wcześniej - przecież czeka nas jeszcze wspaniałe 7 miesięcy oczekiwań na maleństwo.
Dopiero w domu, kiedy mąż po raz pierwszy poruszył 'ten temat' i powiedział, że odczuwa ogromną pustkę, dotarła do mnie rzeczywistość, która zgniotła mnie jak sardynkę. Jak tylko mąż szedł spać, lub wyjeżdżał do sklepu, wyłam jak bóbr. Nie chciałam i nie chcę obciążać go swoim bólem, wystarczy, że zmaga się z własnym. Powtarzam sobie, że muszę być silna, jest jeszcze Junior, który mnie potrzebuje. Jednocześnie czuję się tak bardzo samotna. Są przecież Święta, wszyscy się cieszą i radują, a ja nie potrafię się uśmiechnąć. Najchętniej zasnęłabym i obudziła ze swoim wzdętym brzuszkiem, który znowu bym głaskała...
Bardzo współczuje :(
OdpowiedzUsuńNie jestm w stanie napisać jak bardzo mi przykro i jak bardzo Ci współczuję. Napiszę po prostu, że bardzo mi przykro z tego powodu :(
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro...:( Trzymaj się..
OdpowiedzUsuńKochana trzymaj się :* Najważniejsze, że macie siebie wzajemnie i nie jesteś z tym sama :* Dacie radę !
OdpowiedzUsuńŻadne słowa nie ukoją bólu jaki teraz czujesz. Naprawdę jest mi strasznie przykro :( Trzymaj się moja droga :*
OdpowiedzUsuńBardzo Ci współczuję, trzymaj się ciepło! :(
OdpowiedzUsuńNormalnie mnie zatkało, nawet nie potrafię sobie wyobrazić co teraz przeżywacie, bardzo Wam współczuje :(
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, kochana! :*
Ależ mi przykro :( Trzymaj się dzielnie! :*
OdpowiedzUsuńNie wiem co więcej mogłabym napisac..ale jesteśmy z Tobą :)
Trzymaj się, poradzicie sobie na pewno!
OdpowiedzUsuńOkrutne ale prawdziwe lepiej teraz niz pozniej - moja znajoma musiala rodzic już niezyjace dziecko w 8 miesicu. Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńSerdeczne współczucie
OdpowiedzUsuńNie da się wyrazić słowami co musisz czuć :( I żadne słowa współczucia mało pomagają ale musisz być silna. Jakoś...jakoś przez to razem przebrniecie, musicie tylko trzymać się razem
OdpowiedzUsuńMojemu kuzynowi kilka lat temu zmarła kilkumiesięczna córeczka, pamiętam jak sama nie mogłam przeboleć jej straty :(
Bardzo mi przykro, niestety to co Cię spotkało zdarzyło się też mojej koleżance. Ostatnio coraz więcej się słyszy o takich tragediach i to w gronie najbliższych znajomych.
OdpowiedzUsuńPaula ściskam Cię mocno ! Wszystko co bym napisała byłoby i tak nieodpowiednie ! Więc Cię po prostu mocno ściskam ! Tak po ciuchutku,
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem, co mam napisać, więc napiszę tylko, że bardzo Ci współczuję :(
OdpowiedzUsuńAż mi łzy poleciały kiedy to przeczytałam, kochana trzymaj się ;* i naprawdę strasznie Ci współczuję :(
OdpowiedzUsuńjest Wam ciężko i czujecie się nieszczęśliwi.....ale to minie...pozostanie smutek, żal....zawsze już z Wami będą ale oswoicie się z tym...
OdpowiedzUsuńprzytulam Cie, wiem jak sie czujesz....ja pochowałam dziecko....
:******
jakbyś potrzebowała pogadać, pisz śmiało....
Dziękuję bardzo za ciepłe słowa i za otuchę. Nie ma nic gorszego w życiu człowieka niż śmierć dziecka. Jesteśmy w stanie znieść wszystko, ale nie to.
UsuńŻadne słowa nie są w stanie pocieszyć.. wiem bo nie tak dawno przeżyłam to co "kobieta obok", z którą rozmawiałaś. Współczuję, 3maj się kochana :*
OdpowiedzUsuńPrzyjmij moje wyrazy współczucia.
UsuńSzczerze współczuję. Dopiero co pisałaś o tych niusach od męża a tu takie coś... Trzymaj się teraz zdrowo i ciepło. Będzie boleć na pewno ale z czasem pojawi się ten drugi bobas :*
OdpowiedzUsuńWspółczuje, nawet nie umiem wyobrazić sobie jak możesz się czuć,
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, nie zasłużyliście na to :(
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci współczuję :(
OdpowiedzUsuńJa ostatnio dwa razy pod rząd poronilam :( Za każdym razem tak bardzo się cieszyłam, a ledwo się zdążyłam nacieszyć to niestety, przychodziło krwawienie i było już za późno. Współczuję Ci bardzo bo wiem przez co przechodzisz.
OdpowiedzUsuńWiesz... ostatnio przeczytałam zdanie, które dodało mi otuchy, więc może i Tobie doda: "Nienarodzone dzieci nigdy nie umierają, one tylko zmieniają daty swoich narodzin".
Usuńmuszę zapamiętać to zdanie!!! jest bardzo prawdziwe!!!
UsuńZapamiętaj Syluś :)
UsuńBardzo, bardzo współczuję...
OdpowiedzUsuńojej bardzo mi przykro, naprawdę, szkoda, że nie możesz cieszyć się Świętami, nie wyobrażam sobie jak boli ta strata... życzę siły
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro, nie wyobrażam sobie co teraz czujesz :( Trzymaj się Kochana, będzie dobrze, na pewno :*:(
OdpowiedzUsuńMyślę, że żadne słowa nie wyrażą tego jak bardzo Ci współczujemy i nikt, kto tego nie przeżył, nie wie co czujesz. Życzymy Ci po prostu, aby czas zaleczył Twoje rany i żebyś doczekała kolejnego wzdętego brzuszka kiedy już będziesz gotowa..
OdpowiedzUsuńWiem co czujesz. Wiem też, że w tym momencie żadne słowa nie pomagają. Wysyłam ciepłe myśli w Twoją stronę :*
OdpowiedzUsuńO matko boska, strasznie współczuję. Wiem, że żadne słowa tego współczucia nie oddadzą, jestem duchem z Tobą. To musi być niewyobrażany ból la Ciebie. Bardzo współczuję
OdpowiedzUsuńBardzo Ci współczuję :( Trzymaj się Kochana :*
OdpowiedzUsuńKochana bardzo Ci wsółczuę:((((( to jest niewyobrażalny ból! Pomyśl o tym w ten sposób że jestes teraż mamą aniołka....
OdpowiedzUsuńtrzymaj się jakoś...:*
OdpowiedzUsuńNie jestem w stanie nic napisać.. Strasznie Ci współczuję i trzymaj się gorąco :*
OdpowiedzUsuńKochana. Bardzo, bardzo współczuję. Teraz myśl o tym, że nie jesteś sama. Masz wspaniałego męża i synka. Ponadto gdybyś potrzebowała porozmawiać, pomilczeć pisz.
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :*
Przykro mi bardzo, współczuję :-* Moje święta niestety też smutne :-((
OdpowiedzUsuńBardzo współczuje. Ale spójrz na to z innej strony... Tylko człowiek którego nie omija cierpienie uzyskuje łaskę. To trudny czas,ale przetrwasz go. Moja przyjaciółka kilka dni przed terminem dostała bóli. Pojechałą na porodówkę,gdzie dostała wiadomość że musi 'urodzić' własne dziecko- MARTWE. To musi być okropne,wiedzieć że było się tak blisko szczęścią ,a ono się nagle urwało. Nie mogła wyjść z żałoby. Po jakimś czasie powiedziała,że po tym co ją spotkało jest gotowa na wszystko. I rzeczywiście- gdy dzieje się coś złego to zawsze ona podnosi wszystkich na duchu. Jesteś bardzo dzielna . Samo to że się z nami tym podzieliłaś wskazuje na ogromną odwagę. Trzymaj się kobietko mocno :)) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa otuchy. Strata dziecka jest dla każdej matki tragedią...
Usuńnawet nie wiem co napisać.. jest mi niesamowicie przykro i współczuję Wam :*
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że spotkało Was coś takiego :( :*
OdpowiedzUsuńMatko... czytałam, czytałam mając nadzieje, że faktycznie to sprzęt był popsuty. Strasznie mi przykro :( nie będę Cie pocieszać, bo musisz to przecierpieć sama, mam nadzieje, że szybko zajdziesz w kolejną ciążę i ból po stracie tej będzie mniejszy. Trzymaj się kochana!
OdpowiedzUsuńbardzo mi przykro. na pewno Cie to nie pocieszy, ale myślę że słowa lekarza są prawdziwe. im później, tym gorzej dla wszystkich... trzymajcie się.
OdpowiedzUsuńO matko, jak mi przykro.. aż nie wiem co powiedzieć :(
OdpowiedzUsuńJesteśmy wszyscy z Tobą!
przykro.. :( ja kiedy dowiedziałam się że jestem w ciąży też wylądowałam w szpitalu z powodu krwotoku. diagnoza również podobnie jak u ciebie - pęcherzyk obecny, tętna brak. ale mimo wszystko chciałam poczekać. po tygodniu serduszko już biło. Ten tydzień oczekiwania był najgorszy w moim życiu więc doskonale wiem co teraz czujesz.. Trzymaj się :*
OdpowiedzUsuńNie wiem co Ci powiedzieć. Moja koleżanka stara się 5 miesięcy o dziecko i nic..
OdpowiedzUsuńJejku nie wierzę.. Paula kochanie, strasznie mi przykro... pamiętaj własnie, że masz jeszcze Juniora i on Cie potrzebuje!
OdpowiedzUsuńTak bardzo mi przykro. Kochana nie wiem co napisać. Trzymaj się. Przytulam
OdpowiedzUsuńStrasznie mi przykro :(
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro:(. Los mnie podobnie doświadczył. Wiele lat starałam się bezskutecznie o dziecko i kiedy stał się w końcu cud po pewnym czasie dowiedziałam się, że moja ciąża jest obumarła. To był dla mnie dramat. Rok później stał się kolejny cud i całą ciążę drżałam. Każda wizyta u lekarza dopóki mała nie zaczęła kopać była dla mnie strachem. A teraz mam prawie ośmiomiesięczną córeczkę i każdej dnia za nią dziękuję.
OdpowiedzUsuńU Ciebie może być podobnie tylko potrzeba troszkę czasu. Na szczęście masz już jeden skarb i męża. Razem to przetrwacie a później może być tylko lepiej. Wspieram Cię duchowo z całego serca bo domyślam się jak bardzo Ci ciężko.
Dziękuję za ciepłe słowa i za szczerość :) Mam nadzieję, że ból z czasem będzie mniejszy...
Usuń:*
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Kochana! !! Ogromnie współczuję :(
OdpowiedzUsuńStrasznie mi przykro... *tuli*
OdpowiedzUsuńPrzykro mi bardzo, kiedy słyszę/czytam takie informacje.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, czas leczy rany... wiadomo, że nie zapomnisz nigdy o tym Aniołku (nie o to też chodzi przecież), chyba warto myśleć, że zmienił datę przyjścia na świat. :*
Wiem,że w obecnej chwili żadne słowa nie uleczą Twojego bólu,ale bądź dzielna Kochana :*
OdpowiedzUsuńwspieramy CIę !
UsuńStrasznie mi przykro...nie wiem co innego mogę napisać...tulę kochana <3
OdpowiedzUsuńTo naprawdę straszne i jest mi bardzo przykro, że w okresie świątecznym spotkała Was taka tragedia. Jeszcze nie dawno ze wzruszeniem czytałam post o tym jak mąż powiadomił Cię o Twojej ciąży. Był zabawny. A teraz na pewno czujesz wiele bólu. Czas płynie i goi rany. Wieżę, że będziecie mieć jeszcze dziecko.
OdpowiedzUsuńDziękuję Żanetko za ciepłe słowa otuchy :)
UsuńStrasznie mi przykro :*
OdpowiedzUsuńPrzykro mi :(
OdpowiedzUsuńKochana nawet nie wiesz jak jest mi przykro i rozumiem Twój ból bo... dopiero za 5 razem udało mi się zostać mamą wspaniałego synka. 2 poronienia i 2 cesarki były za mną, leżenie tygodniami plackiem i wszystko okazywało się bez sensu. A po każdym cc musiałam wstrzymywać się 2 lata z kolejną ciążą. Przytulam Cię mocno i mimo, że już nigdy nie będzie tak beztrosko jak w pierwszej ciąży, wierz mi że jeszcze kiedyś zaświeci słoneczko i znowu zostaniesz mamą. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo współczuję tak bolesnych przejść... Z pewnością dotknęło Cię więcej bólu niż mnie...
UsuńPamiętam dokładnie ten ból.... na szczęście dziś mam 5 mc synka :) i wszystko jest ok. Kochana głowa do góry! Zobaczysz będzie dobrze!
OdpowiedzUsuń