Obserwatorzy

środa, 31 grudnia 2014

Ostatnie denko w tym roku!

Po pierwsze... chciałabym Wam życzyć wszystkiego dobrego w nadchodzącym, Nowym Roku. Oby wszystkie Wasze marzenia i plany się spełniły! I oby szczęście nie opuszczało Was nawet na krok! 

Dzisiaj pojawi się ostatnie już denko w roku 2014. Co zużyłam w grudniu? Przekonajcie się same ;)


1. Luksja Care, mleczko pod prysznic.

Wspaniały kosmetyk o przyjemnym zapachu i w okazyjnej cenie. W Hebe w promocji kupiłam 2 sztuki za 7zł. Bardzo dobrze się sprawdził i z chęcią będę do niego wracać.

Cena: 3.50zł (promocja)

Czy kupię ponownie? Tak!



2. Clear, Sensitive Scalp, szampon przeciwłupieżowy.

Recenzja tutaj ---> CLEAR

Cena: ok. 16zł

Czy kupię ponownie? Tak.



3. Aveo, jogurtowy żel pod prysznic, chemia niemiecka.

Żel sprawdził się świetnie. Piękny zapach i właściwa konsystencja spełniły moje oczekiwania. Do tego okazyjna cena podkusiła mnie. Niestety dostępny jest tylko w sklepach z chemią niemiecką.

Cena: 6zł

Czy kupię ponownie? Tak.



4. Rexona Invisible Antyperspirant.

Jestem fanką Rexony w każdym wydaniu z talkiem. Potrzebuję skutecznej i długotrwałej ochrony, a Rexona spełnia moje oczekiwania.

Cena: 10zł

Czy kupię ponownie? Oczywiście.



5. Batiste suchy szampon.

Uwielbiam Batiste od pierwszego użycia. Wcześniej używałam suchego szamponu z Rossmana, ale nie jest tak wydajny jak Batiste. Można go zakupić w promocji, w kilku wariantach zapachowych i do włosów jasnych jak i ciemnych. Polecam. Recenzja tutaj ---> Batiste

Cena: 16zł

Czy kupię ponownie? Oczywiście.



6. Rexona Cotton Antyperspirant.

Wspaniały wariant zapachowy, rewelacyjna ochrona w przystępnej cenie. Uwielbiam i polecam :)

Cena: 10z

Czy kupię ponownie? Oczywiście.





7. Barry M , Dazzle Dust, cień do powiek.

Sypki cień do powiek, który swoją wydajnością przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Zużyłam do po 4,5 roku codziennego użytkowania. Recenzja tutaj --->Barry M

Cena: ok. 20-25zł

Czy kupię ponownie? Tak.



8. Soraya CC  - Care&Control.

Multifunkcyjny krem upiększający, recenzja tutaj --->Soraya

Cena: 16zł

Czy kupię ponownie? Tak.



9. Skino After Shave for Men.

Płyn po goleniu dla mężczyzn, nawilżający, łatwo dostępny (Biedronka) i w świetnej cenie. Mój mąż zakupił już kolejną buteleczkę tego płynu, ponieważ spełnia jego oczekiwania.

Cena: 5zł

Czy kupi ponownie? Już kupił ;)





10. Taft Power, lakier w Spray do włosów.

Świetna jakość, długotrwałe utrzymanie fryzury - czego chcieć więcej. Rewelacja!

Cena: ok. 15zł

Czy kupię ponownie? Tak.


11. Evree Max Repair krem do rąk.

Rewelacyjny krem, który polubił także mój mąż. Recenzja tutaj ---> Evree

Cena: 8zł

Cz y kupię ponownie? Tak!



12. Nivea Mint&White Tea, mydło w kostce.

Uwielbiam mydła w kostce i zawsze musi być w mojej łazience mydełko w tej postaci. Nivea świetnie się sprawdza, kupuję regularnie różne warianty zapachowe.

Cena: 1.20zł

Czy kupię ponownie? Tak.



13. Sesa, Mydło do mycia włosów.

Recenzja tutaj ---> Sesa

Cena: 8zł

Czy kupię ponownie? Tak.




14. Bioaron C, syrop na odporność.

Junior zmagał się z zimowym przesileniem przy pomocy tego właśnie syropu. Chorował dotychczas 2 razy, jednak nie do końca przekonał mnie ten syrop. Skład ma taki sobie i nie wrócimy do niego - damy szansę innym specyfikom.

Cena: 14zł

Czy kupię ponownie? Nie.


15. Vibovit Tran Norweski.

Recenzja tutaj ---> Vibovit 

Cena: 22zł

Czy kupię ponownie? Tak!



16. Apetizer, syrop wspomagający apetyt.

Ten syrop kupowaliśmy już kilka razy. Na początku działał, teraz już niestety nie specjalnie widzę różnicę w łaknieniu Juniora. Albo syrop zepsuł się jakościowo, albo Junior się na niego uodpornił - jedno jest w tym wszystkim pewne: więcej go nie kupimy.

Cena: 16zł

Czy kupię ponownie? Nie.



Tak właśnie prezentuje się ostatnie już w tym roku denko. Kolejne denka będą już w Nowym Roku. A jak u Was z grudniowymi zużyciami?

poniedziałek, 29 grudnia 2014

mleko i miód

Chciałabym Wam serdecznie podziękować za wszystkie słowa otuchy i szczerego współczucia. Pomimo iż to tylko słowa, każdy z nas ich potrzebuje w trudnych momentach swojego życia. Dziękuję raz jeszcze. Zbieram siły by powrócić do Was i do normalnego życia...
 Po chwilowej ciszy przybywam z recenzją masła do ciała firmy Mythos.


Oliwkowe masło do ciała z miodem, 200ml

Zapewnia głębokie nawilżenie, dając ukojenie wysuszonym partią skóry.  Stymuluje regenerację i odbudowę komórek. Doskonałe do stosowania po kąpieli.

Produkt wolny od parabenów, silikonów i GMO EDTA, BHT, barwników syntetycznych.


Substancje aktywne: Masło oliwkowe, miód, masło shea, aloes, olejek migdałowy, lecytyna, morszczyn, witamina E.

CENA: 34zł

DO KUPIENIA TUTAJ --->http://flax.com.pl<--- 


MOJA OPINIA:
Moje dotychczasowe doświadczenia z Mythosfantastyczne. Te greckie wspaniałości uwiodły mnie na całego. Nie będę owijać w bawełnę: z masłem do ciała było tak samo! Fenomenalny zapach, który utrzymuje się nawet 12h, zauroczy nie jedną kobietę. Konsystencja masła jest dosyć zbita, ale pod wpływem ciepła naszych dłoni, natychmiastowo się rozpuszcza. Jeśli chodzi o działanie, to przyznam się szczerze, że mnie nie zaskoczyło: byłam pewna, że spełni moje oczekiwania! I tak też było! 
Długotrwałe nawilżenie wspaniale sprawdzi się w okresie zimowym. Masło idealnie nadaje się do smarowania szczególnie przesuszonych partii ciała np. łokci, kostek i kolan. Wygodne opakowanie ułatwia wydobywanie kosmetyku, a jego duża pojemność rekompensuje cenę. Wydajność jest tutaj plusem, masło jest 'treściwe' i niewiele go trzeba by nawilżyć ciało. Wchłania się stosunkowo szybko, a nasza skóra jest jak jedwab - odżywiona i delikatna. W składzie znajdziemy olejek migdałowy, masło Shea, olej z pestek oliwek i ekstrakt z miodu. Producent zapewnia nas
o tym iż kosmetyk nie zawiera parabenów, silikonów i GMO EDTA, BHT i barwników syntetycznych. Polecam masła Mythos ( dostępne w kilku wariantach zapachowych) szczególnie zimą - sprawdzą się fenomenalnie!


A Wy lubicie masła do ciała?

czwartek, 25 grudnia 2014

strata dziecka

Wybaczcie, że nie było mnie przez dłuższą chwilę i że nie odwiedzam Waszych blogów...

Ostatnie zdarzenia przewróciły NASZ świat do góry nogami. Wszechogarniająca euforia dotycząca wspaniałych wieści, które przekazał mi mąż --->ciąża , zmieniła nasze życie. Nasz świat 'mienił się' wszystkimi kolorami tęczy. Mieliśmy mnóstwo nowych planów, marzeń i wyobrażeń. Mąż co dziennie czule dotykał mojego brzuszka, oglądał go i nawet mówił do niego używając imion. Czasami mówił Jula, a czasami Mikołajek. Dbał o NAS szczególnie.

Niestety pewnej nocy obudził mnie ból podbrzusza.Wzięłam więc nospę jak lekarz zalecił i poszłam spać. Rano ból powrócił, jednak w moich myślach słyszałam głos lekarza, który już wcześniej mnie zapewniał, że tego typu bóle są normalne w pierwszym trymestrze z uwagi na powiększającą się macicę, a także zrosty po poprzednim CC w moim przypadku. Uspokajałam się tymi myślami, ale mój mąż nalegał na pogotowie. Trwając w przekonaniu, że to NIE MOŻE BYĆ nic poważnego, (bo przecież tydzień temu byłam u lekarza, który powiedział, że płód rozwija się fantastycznie), wysłałam męża do pracy, a sama pojechałam na pogotowie: 'Jeszcze kontrol nikomu nie zaszkodziła'. W rejestracji Pani zadzwoniła do lekarza dyżurującego, który zlecił przyjęcie mnie na oddział patologii ciąży. Przyjęto mnie w trybie natychmiastowym, po czym zbadano przy pomocy USG. Podczas tego badania lekarz zadał mi pytanie czy na ostatniej wizycie biło już serce płodu. Odpowiedziałam, że oczywiście! Wtedy padło zdanie, które wstrząsnęło mną 'Nie widzę tętna płodu'.


Łzy leciały mi ciurkiem, ale pomyślałam sobie: "Właśnie zaczął się 9 tydzień. Moje dziecko jest w moim wzdętym brzuszku, a USG jest zepsute". Lekarz nerwowo szukał serduszka 20 minut, a ja zaczęłam zadawać głupie pytania: 'Może po prostu serce się schowało? Na pewno za chwilę je Pan zobaczy!'. Lekarz odwrócił monitor w moją stronę i pokazał mi moje dzieciątko bez pikającego serduszka. Powtarzałam sobie 'TO NIE PRAWDA! USG JEST ZEPSUTE"
Kazano mi się ubrać i usłyszałam wtedy słowa 'Lepiej teraz niż później. 20% ciąż kończy się w taki sposób'. Zaprowadzono mnie na salę, gdzie leżały dwie kobiety. Czułam na sobie ich wzrok kiedy roztrzęsiona wyłam. To była rozpacz tragedii nad tragediami. Nagle dotarło do mnie, że będę musiała powiedzieć o tym mężowi. Tylko jak? Powiem mu, że USG jest zepsute i żeby zabrał mnie do innego szpitala - tak zrobię. Ochłonęłam dopiero po rozmowie z kobietą, która leżała obok - miała ciążę pozamaciczną. Wtedy pomyślałam sobie, że wszystko jest OK - to co powiedział lekarz nie dotyczyło mojego dziecka.
Kiedy zadzwonił mąż, biłam się z myślami, ale musiałam przekazać mu to co powiedział lekarz - nigdy go nie okłamałam, teraz tym bardziej. Mąż w konsternacji nie wydusił z siebie ani słowa. 
Przez kolejne 2 dni badano mnie, ale monitora mi nie pokazywano. Nie przyjmowałam do wiadomości tego co usłyszałam, mówiłam o tym jak o cudzej diagnozie - to mnie nie dotyczyło przecież. Mój wzdęty brzuszek jest, pobolewa i wszystko jest tak, jak powinno.
Kiedy nadszedł dzień zabiegu łyżeczkowania, nie docierało do mnie to co było prawdziwe. Myślałam, że zabieg usunie moje dolegliwości bólowe i wszystko będzie ok. Wrócę do domu i będzie tak jak wcześniej - przecież czeka nas jeszcze wspaniałe 7 miesięcy oczekiwań na maleństwo.


Dopiero w domu, kiedy mąż po raz pierwszy poruszył 'ten temat' i powiedział, że odczuwa ogromną pustkę, dotarła do mnie rzeczywistość, która zgniotła mnie jak sardynkę. Jak tylko mąż szedł spać, lub wyjeżdżał do sklepu, wyłam jak bóbr. Nie chciałam i nie chcę obciążać go swoim bólem, wystarczy, że zmaga się z własnym. Powtarzam sobie, że muszę być silna, jest jeszcze Junior, który mnie potrzebuje. Jednocześnie czuję się tak bardzo samotna. Są przecież Święta, wszyscy się cieszą i radują, a ja nie potrafię się uśmiechnąć. Najchętniej zasnęłabym i obudziła ze swoim wzdętym brzuszkiem, który znowu bym głaskała...

czwartek, 18 grudnia 2014

czarne siabada

Dzisiejszy post zatytułuję: "Siabada, siabada CZARNE fa, Ty i ja". O tak, będę Was mydlić mydełkiem, ale obiecuję, że oczu Wam nie zamydlę ;) Przed wami ciekawy kosmetyk, który pochodzi z asortymentu sklepu EtnoBazar.


MYDŁO Z CZARNUSZKI

Czarne mydło zrobione z 100 % naturalnych składników. Dobroczynne działanie na każdego typu skórę a w szczególności na skórę wybitnie wrażliwą. Mydło na bazie olejku z czarnuszki - oleju Nigelle.

Olej Nigelle jest wyciskany z bardzo małych czarnych ziarenek astrów o białych kwiatach. Olej z czarnuszki zawiera kwasy tłuszczowe nienasycone i poly-nienasycone, wit. E i A oraz sole mineralne.


Witamina E -
jest tzw. witaminą młodości - dobrze wnika w skórę oraz odżywia ją, poprawia miękkość i elastyczność naskórka, działa nawilżająco.

Mydło działa leczniczo na: trądzik, wspomaga leczenie łuszczycy, grzybic, drobne pęknięcia skóry oraz działa regenerująco oraz eliminuje toksyny, 100% ekologiczny

  • Waga: 60 g

CENA: 12.90zł

DO KUPIENIA TUTAJ --->http://www.etnobazar.pl<--- 



MOJA OPINIA:
Uwielbiam wszelakie mydełka i stali czytelnicy z pewnością zauważyli, że często je recenzuję. Z przyjemnością poznaję nowe właściwości, które kryją pachnące kostki. Jednak nie miałam jeszcze do czynienia z czarnym mydłem. Przyznam się szczerze, że podczas pierwszego namydlenia twarzy, przestraszył mnie ten czarny kolor na mojej buzi, ale okazało się, że zmywa się świetnie - troszkę brudzi umywalkę, ale wystarczy spłukać wodą, aby pozbyć się osadu. Zapach w moim odczuciu jest 'ziemnisty', kojarzy mi się z węglem i ziemią. Mydełko jest zafoliowane, więc mamy pewność dotyczącą jego świeżości. Samo pudełko jest proste, z arabskimi napisami i wielbłądem, który może wprowadzać konsumenta w błąd (olej z czarnuszki nie pochodzi od wielbłądów :P ). Wykonanie mydełka jest w moim odczuciu niechlujne, ale może substancje ciężko poddają się wytłaczaniu...? Brakuje mi składu mydła, bo przecież producent obiecuje 100% naturalnych składników. Jeśli chodzi o działanie, to nie mam zarzutów - mydełko nawilża, ściąga, dogłębnie oczyszcza, odżywia skórę i zmiękcza. Spełnia moje oczekiwania. Mydła tego używam głównie do mycia twarzy - nie pojawiły się żadne podrażnienia ani uczulenia.Cena jest również zadowalająca.  Myślę, że jest to mydło warte uwagi, jego arabska egzotyczność zaintryguje nie jedną kobietę ;) 

A Wy używacie/lubicie mydła do twarzy?

wtorek, 16 grudnia 2014

Junior i pieniądze...

Firma Topgal-plecaki.pl przysłała dla mojego Juniora upominek w postaci portfela i saszetki. Junior od pewnego czasu otrzymuje kieszonkowe, a nie ma portfela. Dlatego właśnie Topgal-plecaki podarował mu do przetestowania swój portfel. Co na to Junior? Zachwycony!


Prosty protfelik zapinany na rzep, wewnątrz kieszenie na pieniądze zapinane na zamek. Z zewnątrz posiada małą kieszonkę zapinaną na zamek. Wszystkie warianty kolorystyczne portfela posiadają oryginalny motyw będący tożsamy z designem plecaków z kolekcji CHILLI 2012.

CENA: 24zł

DO KUPIENIA TUTAJ --->http://www.topgal-plecaki.pl<---

  








  

Torebka na szyję z odpinanym paskiem, zamykana na rzep. Wewnątrz przezroczysta kieszeń na dokumenty. Z zewnątrz mała kieszonka zapinana na zamek i otwarta kieszonka z karabińczykiem na przypięcie paska.
Wszystkie warianty kolorystyczne torebki posiadają oryginalny motyw będący tożsamy z designem plecaków z kolekcji CHILLI 2012.

CENA: 27zł


DO KUPIENIA TUTAJ --->http://www.topgal-plecaki.pl<---


NASZA OPINIA:

W życiu każdego dziecka przychodzi czas, kiedy zaczyna otrzymywać kieszonkowe, lub pieniążki 'na lizaka' od babci itp. Wtedy właśnie potrzebuje portfela, bo gdzieś te pieniężki trzeba przechowywać. Topgal-plecaki ma w swojej ofercie wiele kolorystycznych wariantów, dzięki czemu każde dziecko znajdzie coś dla siebie. Junior wybrał motyw z dinozaurem i jest bardzo z niego zadowolony - w końcu to jego pierwszy portfel, poważna sprawa ;)
A propos saszetki... to jest bardzo wygodna rzecz, bo zakładamy taką saszetkę dziecku na szyję i możemy do niej włożyć telefon, klucze, pieniążki, a dziecko może iść na podwórko i mamy pewność, że nie zgubi owych rzeczy. Dotychczas mój Junior brał na podwórko telefon wtedy tylko kiedy miał ubrania z kieszeniami. Dziecko szybko traci rachubę czasu, szczególnie podczas z zabawy, więc w obawie o niego, zależy mi na tym aby miał telefon przy sobie. Saszetka Topgal-plecaki świetnie sprawdza się do tego typu zadań - na pewno będę spokojna o mojego Juniora wiedząc, że zawsze ma telefon/klucze w saszetce. Jeśli chodzi o jakość produktów to nie mam żadnych zastrzeżeń - porządne zamki, rzepy i kieszonki zamykane na zamek. Szycie jest także solidne, design ciekawy i cena przystępna. My z Juniorem jesteśmy zadowoleni :)



A Wy kupiliście już portfel dla swojego dziecka? W jakim wieku otrzymałyście/liście pierwsze kieszonkowe?

niedziela, 14 grudnia 2014

nawilżamy ciałko...

W ramach współpracy z firmą Evree otrzymałam do testów balsam do ciała Max Repair. Moje przygody z tą firmą są niewielkie, gdyż miałam okazję testować dotychczas tylko krem do rąk. Jednak mam nadzieję, że Evree ponownie zagości na moim blogu.


MAX REPAIR

Balsam do ciała regenerujący do skóry bardzo suchej Emolienty roślinne zawarte w balsamie przywracają prawidłowe funkcje skóry. W połączeniu z bogactwem składników aktywnych wspierają naturalne zdolności regeneracyjne naskórka.Skoncentrowana formuła-szybko się wchłania.

SKŁADNIKI AKTYWNE:
  • olejek arganowy
  • ceramidy
  • witaminy A, E i F
DZIAŁANIE:
  • skutecznie regeneruje naskórek
  • zapewnia odpowiedni poziom nawilżenia
  • przywraca elastyczność i zdrowy wygląd
  • przeciwdziała procesom starzenia
POJEMNOŚĆ 400ml

CENA: 17zł

DO KUPIENIA W DROGERIACH:  SUPER-PHARM, ROSSMAN, HEBE, NATURA, DAILY.


MOJA OPINIA:
Po pierwsze, balsam zaskoczył mnie swoim nawilżeniem. Kiedy czytam lub słyszę słowo balsam, moje wyobrażenia i oczekiwania co do tego typu kosmetyków są niewygórowane - tzn. z góry zakładam, że nadają się tylko na lato z uwagi na swoje ograniczone działanie. Tak też myślałam, że będzie z Evree Balsamem Regenerującym i tutaj spotkało mnie zaskoczenie. Balsam ten świetnie radzi sobie zimą - testowałam go przez ostatnie 3 tygodnie i spełnił moje oczekiwania w 100%. Myślę nawet, że niejedno masło mogłoby pozazdrościć mu nawilżenia ;) Konsystencja jest właściwa, 'nie leje się' i nie jest za gęsta. Wchłania się szybko - po 3-4 min nasze ciało gotowe jest do założenia ubrania. Dodam także, że ma wspaniały zapach, który określiłabym 'coś pomiędzy Dove, a Nivea'. Producent zapewnia nas, że balsam nie zawiera parabenów, barwników i olejów mineralnych. W składzie znajdziemy olej migdałowy, olej z pestek słonecznika, masło Shea oraz olejek arganowy. Tuż po aplikacji balsamu, nasza skóra staje się miękka, jędrna, zregenerowana i odżywiona. Nieprzyjemne uczucie ściągnięcia znika natychmiast, a pozostaje piękny zapach, który utrzymuje się przez kilka godzin na naszym ciele. Cenę balsamu Evree zaliczam do przystępnych, a dostępność również godna rekomendacji. Podsumowując, jestem mile zaskoczona balsamem i szczerze polecam ;)




P.S. Dziękuję wszystkim za ciepłe słowa, życzenia i gratulacje pod ostatnim postem. Z pewnością pojawią się jeszcze posty 'z życia wzięte' zawierające śmieszne anegdoty, których w naszym życiu nie brakuje ;) Cieszę się, że jesteście i czytacie. Pozdrawiam Was, buźka!